Ula ma dwóch starszych braci. W domu musiała być cicho, żeby nie denerwować rodziców zajętych rozrywkami dorosłych. Te rozrywki często oznaczały hałas, obcych ludzi śpiących przy stole, kłótnie. Ula wiedziała, że musi szanować ubrania, które ma, bo następne dostanie, jak bracia wyrosną. Bracia jednak długo chodzili w przykrótkich spodniach i za małych koszulkach, nim wreszcie mogli przekazać coś młodszej siostrze.
W domu Ula sama musiała dbać o czystość swoich ubrań i odpowiednio wczesne wstawanie do szkoły. Bracia pilnowali, żeby zjadła choć jeden posiłek dziennie, choć czasem była to tylko ekspresowa zupka i sucha bułka.
Gdy rodzeństwo trafiło do SOS Wioski Dziecięcej, Ula długo nie mogła się przyzwyczaić, że mama SOS pierze jej ubrania. Dziwiło ją, że ktoś dorosły budzi dzieci do szkoły, a śniadanie czeka już na stole. Na początku dziewczynka prawie cały czas milczała, chodziła na palcach, starała się być niezauważalna. Dopiero po jakimś czasie zrozumiała, że w domu SOS nikogo nie denerwuje swoim istnieniem, że w rodzinie SOS w końcu może być dzieckiem.